Jeśli jeszcze, jakimś cudem, tego nie wiesz to śpieszę donieść, że jesień i zima to dwie pory roku, które mogłyby dla mnie nie istnieć. Zimno, ciemno i słońca jak na lekarstwo, a jakby tego było mało moje ręce jak tylko wyczują tę paskudną pogodę od razu zamieniają się w papier ścierny. Na szczęście znalazłam mój ratunkowy zestaw naprawczy, który przynosi ukojenie suchej i podrażnionej skórze. Oto 3 niezawodne kremy do rąk, które mogę polecić z czystym sumieniem.
DERMEDIC REGENERUJĄCY KREM DO RĄK LINUM EMOLLIENT PLUS EGZEMA
Przy niedoczynności tarczycy sucha skóra nie jest niczym nadzwyczajnym dlatego kremu Dermedic używam przez cały rok. Dzięki temu problem przesuszonej skóry dłoni właściwie mnie nie dotyczy. To, co lubię w nim najbardziej to to, że błyskawicznie się wchłania nie pozostawiając irytującej tłustej warstwy. Długotrwale nawilża i wspomaga regenerację naskórka. Łagodzi podrażnienia i eliminuje mikrourazy. Wysoka wydajność, a także niska cena (ok. 12 zł w promocji) to dodatkowe atuty.
AVENE CICALFATE REGENERUJĄCY KREM DO RĄK
Kremy Avene to agenci do zadań specjalnych. Po Cicalfate sięgam wówczas, gdy moje dłonie wymagają większej uwagi. Mróz, częste mycie, środki odkażające - wszystko to sprawia, że moje dłonie wołają o natychmiastową pomoc. Jeśli więc tak jak ja borykasz się z mocno przesuszoną i podrażnioną skórą, na której tworzą się trudno gojące mikro urazy, to Cicalfate sprawdzi się idealnie. To jedyny krem, którym można posmarować poranione dłonie bez uczucia pieczenia. Przyspiesza regenerację naskórka, chroni skórę przed czynnikami drażniącymi, szybko się wchłania i jest bardzo wydajny. Sprawdził się nawet wtedy, gdy maści przygotowywane przez farmaceutę nie dawały sobie rady.
AVENE CICALFATE+ REGENERUJĄCY KREM OCHRONNY
Po Cicalfate+ sięgnęłam całkiem niedawno, kiedy stan moich dłoni był tak tragiczny, że skończyło się na maści sterydowej. Bardzo długo nie wiedziałam, dlaczego skóra moich dłoni jest napięta do granic możliwości i non stop pęka, a krwawiące rany zupełnie nie chcą się goić. Ból, pieczenie i swędzenie były nie do zniesienia. Problemem okazały się kosmetyki używane do kąpieli dziecka, z którymi moje ręce miały codzienny kontakt. Zmiana produktów do kąpieli sprawiła, że stan zapalny przestał się zaogniać. Jednak, na tym etapie, skóra była już w tak złej kondycji, że tylko maść ze sterydami była sobie w stanie poradzić z tym problemem. Nie można jej jednak stosować zbyt długo więc postanowiłam wypróbować polecany Cicalfate+ i był to strzał w 10-kę. W bardzo krótkim czasie moja skóra się zregenerowała i choć nie jest jeszcze idealnie to progres widać gołym okiem, a ja nie muszę wracać do sterydów. Krem, mimo że nie należy do najtańszych, to jest wart każdej złotówki. Produkt jest bardzo wydajny, a ochronna warstwa, którą pozostawia zabezpiecza skórę przez długi czas. Ogromnym plusem jest również to, że można go stosować nawet u dzieci od 1 dnia życia. Świetnie sprawdza się na wszelkiego rodzaju podrażnienia u maluchów. Efekty widać już po pierwszym użyciu.
Tak właśnie wygląda mój jesienno-zimowy zestaw ratunkowy dla przesuszonej skóry dłoni. To niezawodnie trio, które z ręką na sercu mogę polecić każdemu.