3 ważne lekcje, które dał mi 2021 rok.
Dawno mnie tu nie było. Aż trudno uwierzyć, że ostatni tekst opublikowałam ponad rok temu. Choć na co dzień jestem copywriterem to nie ukrywam, że po tak długiej przerwie nie tak łatwo napisać tych pierwszych kilka zdań. W ostatnim czasie skupiłam się na byciu mamą i pochłonęło mnie to bezgranicznie. Jednak przyszedł taki moment, w którym zatęskniłam za pisaniem. Tak właśnie zrodził się pomysł reaktywowania bloga. Pewnie zaraz znajdzie się ktoś, kto powie "przecież blogi się dawno skończyły i nikt ich już nie czyta", ale wcale mnie to nie zraża, bo teksty tego typu słyszę systematycznie od ładnych kilku lat. Tymczasem blogi nadal mają się dobrze. Prawda jest taka, że żadna zewnętrzna platforma nigdy nie przebije posiadania własnego miejsca w sieci, jakim właśnie jest rzeczony blog. Liczne awarie Instagrama czy Facebooka pokazują, że nie są to miejsca w 100% bezpieczne. Tym bardziej że platformy te nie są przecież naszą własnością, a co za tym idzie wszystko, co na nich tworzymy też nie do końca jest w 100% nasze i w każdej chwili to co tam stworzyłyśmy może po prostu zniknąć, a my nie będziemy mogły nic z tym zrobić. Dlatego też blog zawsze będzie moim numerem jeden, jeśli chodzi o tworzenie treści.
Skoro udało mi się już sklecić tych kilka zdań wstępu to szkoda by było zmarnować okazję, a więc porozmawiajmy przez chwilę o zeszłym roku i o tym, jakie 3 ważne lekcje z niego wyniosłam.
TWÓJ SUKCES JEST CZYJĄŚ PORAŻKĄ
"Pracuj nad sukcesem w ciszy. Niech krzyczą za Ciebie Twoje osiągnięcia." To jedna z lepszych rad, jaką usłyszałam. Od zawsze dziwiła mnie w Polsce ta nieprawdopodobna zawiść i zazdrość o sukcesy innych. Miałam okazję mieszkać za granicą i ani w Stanach, ani w UK czy Niemczech nie zaobserwowałam tego zjawiska. Wszędzie tam sukcesy innych napędzają ludzi do działania. W Polsce natomiast czyjś sukces jest powodem do wygłaszania niewybrednych komentarzy oraz niczym nieuzasadnionego hejtowania. Tutaj jakby nie ma możliwości, że osiągnęłaś sukces swoją ciężką pracą. Oczywistą oczywistością jest przecież, że skoro posiadasz znaczną ilość pieniędzy to nie ma innej opcji jak to, że je ukradłaś, oszukiwałaś na lewo i prawo albo dostałaś wszystko od rodziców. Nigdy nie zrozumiem motywacji takich ludzi. Za granicą, jeśli osiągniesz swój cel - przy czym nie istotne jest to, czy będzie to kupno domu, czy założenie dobrze prosperującej firmy - Twój sąsiad szczerze Ci pogratuluje, a później sam weźmie się do roboty, bo Twój sukces będzie dla niego inspiracją i motorem napędowym do działania, by dalej się rozwijać. Dlatego nauczyłam się nie wspominać osobom postronnym o moich planach ani projektach, nad którymi obecnie pracuję bądź które zamierzam podjąć. Dziś wiem, że sukces lubi ciszę.
TOKSYCZNI LUDZIE NIE ZASŁUGUJĄ NA TWOJĄ UWAGĘ
Odkąd pamiętam eliminowałam toksycznych ludzi, ze swojego życia, jak tylko pojawili się na moim radarze. Uważam, że nie ma sensu inwestować swojego czasu w relacje, które nie przynoszą nam żadnych korzyści, a jedynie pozbawiają nas energii. Zdarzają się jednak sytuacje, w których zakładamy różowe okulary i udajemy, że pewnych rzeczy nie widzimy. Robimy tak często, bo dbamy o komfort bliskich nam osób lub po prostu nie chcemy kogoś urazić. Tyczy się to najczęściej naszych najbliższych. Wśród nich toksycznych ludzi niestety nie brakuje. W zeszłym roku ostatecznie zrozumiałam, że nie ma znaczenia kim dla nas jest osoba toksyczna. Nie ważne czy to koleżanka, brat czy teściowa. Ktoś, kto nie szanuje nas ani naszych poglądów. Ktoś, kto obmawia nas za plecami, bo nie ma argumentów, ani odwagi, by powiedzieć nam to w cztery oczy. Ktoś, kto próbuje wpędzić nas w poczucie winy i wywiera na nas niezdrową presję. To ktoś, kto nie zasługuje nawet na sekundę mojej uwagi i nie ma najmniejszego znaczenia jak bliskie relacje powinny nas łączyć w idealnym świecie.
ZADBAJ O SWOJE BEZPIECZEŃSTWO TWORZĄC PODUSZKĘ FINANSOWĄ
Ostatnia lekcja 2021 roku jest zdecydowanie tą najważniejszą. Nie ma nic ważniejszego niż dobre zdrowie i poduszka finansowa. Życie bywa nieprzewidywalne, o czym zapewne sama nie raz zdążyłaś się przekonać. Posiadanie funduszu awaryjnego, który bez problemu pokryje nieprzewidziane wydatki, nie tylko zapewnia spokój i bezpieczeństwo, ale przede wszystkim daje niesamowita wolność.
Tak prezentują się 3 najważniejsze lekcje, jakie dał mi poprzedni rok. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że są to rzeczy oczywiste, ale w codziennym życiowym biegu często zapominamy o sobie i rzeczach dla nas ważnych, a co za tym idzie przymykamy oko na wiele spraw. Powyższe lekcje są dla mnie wyjątkowo ważne, gdyż były impulsem do długo odkładanych przez nas zmian.
Jakie lekcje przyniósł Ci rok 2021?
Kącik kulturalny - o polskiej kinematografii i nietrafionych wyborach literackich.

"LŚNIENIE" STEPHEN KING
Kinga albo się kocha, albo nienawidzi. Nie ma tu żadnych półśrodków. Z jego literaturą mam zdecydowanie love-hate relationship. Czasem totalnie mnie zaskakuje genialnością swoich publikacji, a innym razem rozczarowuje i zanudza na śmierć. Po „Lśnienie” sięgnęłam skuszona wieloma pozytywnymi recenzjami. Według znakomitej większości recenzentów to wręcz arcydzieło. Podobno jedna z najstraszniejszych książek Kinga. Fascynująca i zaskakująca. Zastanawiam się więc czy na pewno czytaliśmy tę samą książkę. Muszę przyznać, że czuję się mocno rozczarowana. Miałam się kryć pod kołdrą ze strachu, a tymczasem wiało nudą. King ma to do siebie, że czasem lubi sobie przeciągnąć fabułę do granic możliwości, a tu spokojnie można by obciąć ze 100 stron bez szkody dla całej historii. Trochę emocji dostarcza jedynie sama końcówka, choć jest ona bardzo przewidywalna. Jedynym plusem jest dwuznaczność historii i wątek psychologiczny. Czy główny bohater został opętany, czy może po prostu był obłąkany? Wybór należy do Ciebie.
"JAK ROBIĆ LEPSZE ZDJĘCIA NA INSTAGRAM? PRAKTYCZNY PORADNIK DLA TWÓCÓW I NIE TYLKO." ANIA ULANICKA
To pierwsza publikacja, po którą sięgnęłam, w ramach mojego założenia, że w tym roku stawiam na rozwój osobisty. Poświęciłam temu ebookowi wpis na blogu, dlatego też odsyłam Cię do tego tekstu, by nie powielać treści. Kliknij tutaj, żeby przeczytać co o nim sądzę.
"ACH, TEN CUKIER." ANNA REGUŁA
Dopóki nie zaszłam w ciążę sama zmagałam się z insulinoopornością. Na szczęście przy pomocy dietetyczki udało mi się pokonać chorobę. Po tę publikację sięgnęłam, bo bardzo dużo osób ją polecało. Co prawda mam wrażenie, że o insulinooporności wiem już wszystko, ale zawsze warto sprawdzić, czy nie pojawiły się jakieś nowe informacje i zalecenia. Książka porusza wszelkie kwestie związane z odżywianiem w cukrzycy, insulinooporności i otyłości. Znajdziesz tu wszystkie niezbędne informacje dotyczące tego tematu. Ania wyjaśnia istotne kwestie w sposób wyczerpujący i przystępny dla każdego. Warto przeczytać, nawet jeśli uważasz, że posiadasz już wystarczającą wiedzę. Książka idealnie ją systematyzuje.
"ZBRODNIA WIGILIJNA." GEORGETTE HEYER
To mogła być bardzo dobra książka, ale niestety mocno mnie rozczarowała. Widać tu bardzo wyraźnie inspirację książkami Agathy Christie. Grupa osób zaproszona w jedno miejsce, jedna z nich ginie, a więc mamy do czynienia z klasyczną zbrodnią zamkniętą. Christie jest mistrzynią takich scenariuszy. Czego nie mogę powiedzieć o autorce „Zbrodni wigilijniej”. Całość jest strasznie przewidywalna, a fabuła rozwleczona do granic możliwości. W początkowej fazie czytania zachodziłam w głowę, dlaczego ilekroć sięgam po tę książkę od razu zaczyna chcieć mi się spać. W końcu zrozumiałam, że wieje tu po prostu nudą. Można by z powodzeniem skrócić tę publikację o 1/3, a czytelnik nawet by tego nie zauważył. Rozwiązanie zagadki nie zaskakuje, a fabuła jest poprowadzona w taki sposób, że nawet przez chwilę nie zastanawiamy się kto jest odpowiedzialny za tę zbrodnię, bo najzwyczajniej w świecie wiemy to od samego początku. Ot taka niezbyt udana podróbka twórczości królowej kryminałów.
"RATOWNIK" TOMASZ MITRA
Mam mieszane uczucia, co do tej książki. Naprawdę chciałam, żeby mi się podobała. Lubię literaturę faktu, a ta medyczna zazwyczaj jest bardzo ciekawa. Natomiast „Ratownik” mocno mnie rozczarował. Chyba oczekiwałam po prostu czegoś innego. Zdecydowanie liczyłam na więcej anegdot związanych z pracą ratownika medycznego. Myślałam, że ta pozycja pozwoli czytelnikowi poznać ratownictwo medyczne od drugiej strony. Całość świetnie się zapowiadała. Autor nie przebiera w słowach, choć zapewne nie wszystkim przypadnie do gustu ostry i wulgarny język – opisuje swoją pracę bez dodatku lukru. Niestety im dalej w las, tym ciemniej. Więcej tu o seksie, narkotykach i imprezach zakrapianych alkoholem niż o pracy medyka. Jeśli więc interesuje Cię coś więcej niż to, co autor robił po godzinach pracy to chyba nie jest to najlepszy literacki wybór.
"PORNO" ROBERT ZIĘBIŃSKI
To jedna z tych książek, która jest nieoczywistym wyborem, jeśli chodzi o moje literackie zainteresowania. Sięgnęłam po nią jednak, bo najzwyczajniej w świecie byłam ciekawa, co można napisać o branży, która w Polsce zdecydowanie jest tematem tabu. Cóż, w tym miesiącu chyba moje książkowe wybory nie były zbyt trafne. Także i ta książka nie zrobiła na mnie zbyt dobrego wrażenia. Niewątpliwym plusem jest sposób, w jaki autor postanowił zaprezentować temat. Opowiada o branży porno oczami ludzi, którzy zajmują się tym na co dzień, poprzez serię przeprowadzonych z nimi wywiadów. Niestety całość jest monotonna i dość nudna. Każdy z zaproszonych gości wypowiada się w tym samym tonie. Ewidentnie książka była napisana, by udowodnić konkretną tezę. Wydźwięk jest taki, że porno jest demonizowane i nikt nie rozumie ludzi, którzy zajmują się tym biznesem. Zdecydowanie brakuje tu ujęcia tematu od drugiej strony. Wątpię, by ktoś uwierzył, że porno branża nie ma absolutnie żadnych ciemnych stron. Choć rozumiem, że raczej ciężko było dotrzeć do ludzi, którym porno zniszczyło życie i którzy byliby skłonni podzielić się, z szeroką publicznością, swoimi historiami. Potencjał nie został jednak wykorzystany.
"MORDERSTWO NA ŚWIĘTA." FRANCIS DUNCAN
Tak, dobrze widzisz, w lutym przeczytałam aż dwie książki, które z założenia powinny być czytane w grudniu. No cóż, gdzieś się zawieruszyły w czeluściach Kindle, a skoro je odnalazłam to lepiej było przeczytać je teraz niż np. w środku lata. Ta książka ostatecznie przekonała mnie, że fanką świątecznej literatury jednak nie zostanę. Nawet jeśli są to kryminały. Nie wiem, czy to zbieg okoliczności, czy wszystkie tego typu lektury pisane są przez kalkę. „Morderstwo na święta” bardzo przypomina „Zbrodnię wigilijną” i niestety tak samo wieje tu nudą. Cała historia jest rozwleczona do granic możliwości i nie ma tu mowy o typowym dla kryminałów trzymaniu czytelnika w napięciu. Ponadto rozwiązanie zagadki jest banalne i zupełnie nie zaskakuje, a bohaterowie są płascy i bez polotu. Zdecydowanie szkoda czasu na tę historię.
"ZRÓB PORZĄDEK Z THE HOME EDIT."
Oglądanie programów o sprzątaniu to takie moje małe guilty pleasure. Po każdym odcinku mam ochotę od razu rzucić się w wir porządków. Na szczęście szybko mi przechodzi (mówiłam już jak bardzo nienawidzę sprzątać?). „Zrób porządek z The Home Edit” to program, w którym w każdym odcinku Clea i Joanna porządkują przestrzeń w domu jednej ze znanych osób, a także pomagają uładzić otoczenie jednego zwykłego śmiertelnika. Warto obejrzeć, bo można podpatrzeć wiele fajnych rozwiązań, jeśli chodzi o organizację. Kilka pomysłów na pewno wykorzystam u nas w domu. Oczami wyobraźni widzę już te wszystkie pojemniki pięknie oznaczone etykietami.
"PLAGI BRESLAU."
Technicznie rzecz biorąc ten film nie powinien znaleźć się w zestawieniu. Przyczyna jest prosta – nie obejrzałam go. Wierz mi chciałam, ale jedyne, na co było mnie stać to pierwsze 10 minut. Właściwie to nie spodziewałam się po „Plagach…” zbyt wiele. Myślałam jednak, że najgorsze co wyprodukował Vega to „Botoks”. Tymczasem okazało się, że życie jest zaskakujące i można stworzyć dzieło gorsze niż złe. Pomijam już fakt, że dźwięk nagrywany był chyba kalkulatorem, bo udało mi się zrozumieć może jakieś 10% tego, co mówili aktorzy. A nie przepraszam, co drugie słowo w wypowiedziach bohaterów to, tak ukochane przez Polaków, słowo na K i to akurat, dziwnym trafem, dało się usłyszeć za każdym razem. Gorsza niż dźwięk była tylko gra głównej bohaterki. Ten irytujący sposób mówienia przez zęby – MA-SA-KRA. Szkoda było mojego cennego czasu, by się męczyć i próbować obejrzeć to coś do końca.
"CONTRATIEMPO"
Obowiązkowa pozycja na liście każdego fana kryminałów i thrillerów. Genialnie poprowadzona fabuła, przemyślana w najdrobniejszych szczegółach. Fantastyczne zwroty akcji i ten jakże wyczekiwany twist na koniec. „Contratiempo” jest dowodem na to, że można zrobić świetny thriller i nadać tempo wydarzeniom nie wykorzystując klasycznych tricków znanych z filmów akcji. Nie znajdziesz tu częstych zmian lokalizacji ani przekombinowanych efektów specjalnych. Tak naprawdę najważniejsza część fabuły umiejscowiona została zaledwie w jednym pokoju. Wydawałoby się, że nieustanne odtwarzanie wydarzeń jednego wieczoru sprawi, że całość będzie nudna, a rozwiązanie zagadki oczywiste. Tymczasem historia opowiedziana z kilku perspektyw z każdym kolejnym razem odkrywała nowe zaskakujące fakty, które całkowicie zmieniały nasz punkt widzenia. To kryminał, thriller i film psychologiczny w jednym. Zdecydowanie warto obejrzeć.
Daj znać, w komentarzach, co ciekawego ostatnio przeczytałaś i/lub obejrzałaś i co polecasz.
h2owipes vs. WaterWipes. Zamiennik lepszy od oryginału?

Instagramowa foto szkoła, czyli kilka słów o ebooku "Jak robić lepsze zdjęcia na Instagram. Praktyczny poradnik dla twórców i nie tylko."

Awokado pod pierzynką z ciecierzycy - banalnie proste śniadanie, które zachwyci nawet najbardziej wymagających.
Poranki to najbardziej zabiegana część mojego dnia. Każda sekunda jest na wagę złota. Przygotowanie śniadania nie może więc zajmować zbyt wiele cennego czasu. Powinno być jednak zdrowe, pożywne i smaczne. Wszystkie te kryteria spełnia mój ulubiony tost z awokado i ciecierzycą. Gwarantuję, że jeśli raz spróbujesz, to danie wejdzie na stałe do Twojego jadłospisu.
TOST Z AWOKADO, CIECIERZYCĄ I CZARNUSZKĄ